To już 50 lat temu… tragiczna noc lipcowa
Tak właśnie można powiedzieć dziś. Dokładnie 13 lipca 1963 roku nasza parafia w Witanowicach przeżyła czarną noc w swej historii. Otóż zabytkowy, modrzewiowy kościół, konsekrowany w 1663 roku doszczętnie spłonął. Parafianie wraz z ówczesnym proboszczem ks. A. Karabułą, przeżyli tragiczną noc. Do dzisiaj w sercu ludzi mieszka głęboki żal po tym, czego byli świadkami. Z bólem serca wspominają to wydarzenie. Rozmawiając z najstarszymi parafianami, można odczuć żywe do dziś przeżycia. Przytoczę niektóre z wypowiedzianych słów: „Do dziś słyszę w uszach dźwięk dzwonów, wycie syren strażackich i trzask eternitu… ”, „ Straszne… Gdy dobiegłam jako 13 letnie dziecko, zobaczyłam walące się drzwi spod dzwonnicy, którymi zawsze wchodziłam na Mszę Świętą”, „Tyle razy ciągnąłem za sznury dzwonów kościelnych. W tę noc zobaczyłem straszny widok – dzwonnica runęła na moich oczach, myślałem, że mi serce pęknie… Nie mogłem już nic zrobić…” , „Ratowaliśmy, co się dało. Z poparzonymi rękami chcieliśmy z dymu ognia wynieść cokolwiek. Udało mi się uratować wieczną lampkę. W tym szoku nie czułam nawet jak przebiłam sobie rękę ostrą jej częścią.” I tak można by było przytoczyć słowa każdego z parafian, którzy byli świadkami tego wydarzenia.
Niestety, o tym tragicznym fakcie nie mamy zapisanych tekstów oprócz Kroniki parafialnej prowadzonej przez ks. Antoniego Karabułę. Cenną dla nas rzeczą jest książka napisana przez panią Matyldę Boroń pt. „Czternastowieczna Parafia Witanowska, jej stara Świątynia i Plebania”, którą udało mi się otrzymać od jednej z parafianek. Z zapałem zaczęłam ją czytać. Pod koniec książki natrafiłam na straszny opis. A brzmiał ona następująco: „Nagle nieoczekiwanie, jak piorun z jasnego nieba, uderzył straszny, przerażający grom. Ugodził w serca wszystkich parafian; przepełnił je bólem, żalem, rozpaczą!
Dnia 13 lipca 1963 roku, wczesnym rankiem, o godzinie drugiej czasu letniego – jak zapisał w Kronice ks. proboszcz Antoni Karabuła – zaczął się palić kościół od strony cmentarza, od południa, przy ziemi na dole. W pobliskiej stodole spał Tadeusz Michalski. Dziwnie zbudzony, zobaczył przez szpary ogień przy kościele. Przerażony, ale nie zdający sobie jeszcze sprawy z tego, co się dzieje, pobiegł do kościelnego Jana Michalskiego, zbudzić go. Ile sił w 65 – letnich nogach popędził do kościoła, odemknął wejściowe drzwi, zapalił światła i… zadzwonił! Dzwonił na alarm!
Ksiądz proboszcz śpiący przy otwartym oknie plebani, obudzony dzwonami i krzykiem przybiegł i wyniósł Eucharystię Święta na plebanię. Nad ranem sen mocny. Zanim zbudzili się najbliżsi, kościół już płonął. Rodzina kościelnego i ksiądz proboszcz ratowali, co mogli.(…) Nadbiegli ludzie, już nic pomóc nie mogli. Straszliwy żywioł szalał. Najpierw paliły się ściany. Miejscowe Straże Pożarne z Witanowic i Lgoty oraz przybyła jednostka z Wadowic, nie mogły podołać sile ognia. Pożar trwał niecałą godzinę. W ciągu kwadransa w palącej się wieży topniały dzwony… i spadały z przepalonych belek. Uratowano szaty liturgiczne i sprzęt liturgiczny, metalowe tabernakulum i kilka innych rzeczy. Reszta, to co było wewnątrz, spaliło się. Dwie starowieczne figury Matki Bożej i Św. Anny przeznaczone do renowacji były wcześniej zabrane na plebanię i pozostały.
Pozostały zgliszcza, nadpalone wiekowe modrzewie, leżące w tych zgliszczach tliły się i dymiły gdzie dolatywały strumyki pożarnej wody. I pozostał żal, ból, gorycz. Pierwszą Msze Świętą po pożarze odprawił ks. proboszcz w bydlęcej stajni, adoptowanej w pośpiechu… Ofiarę Świętą składał rozżalony kapłan na prawdziwym ołtarzu podarowanym osieroconej parafii przez Księży Pallotynów z Kopca z Wadowic. Ściany pomieszczenia świeżo wybielone, szyby wymyte, troszkę zieleni tu i tam, kwiatki na ołtarzu i migotliwe światło świec – to niby normalnie – a jednak nie! Tyle tu smutku, powiew żalu, znany, za tym, co odeszło na zawsze!
Msza Święta niedzielna, lipcowa! Boże, jakież to było nabożeństwo! Szloch, zawodzenie, jęk!… Jak na pogrzebie ukochanej osoby. Ani ksiądz, ani wierni, nikt, nikt nie mógł, nie potrafił spokojnie się modlić. Dobry Pan Bóg na pewno przyjął te serdeczne łzy i westchnienia bolesne, i tłumione łkanie – to po stracie ukochanej świątyni. Była cisza i był niewypowiedziany smutek. Święty Boże, Święty Mocny, Święty, a Nieśmiertelny – zmiłuj się nad nami! – brzmiały słowa głębokiej modlitwy. Chyba do dziś, już po wielu latach, na wspomnienie tego starego, poczerniałego kościoła, niejedna łza zabłyśnie w oczach starych parafian, pamiętających jeszcze tę średniowieczną świątynię, przez wieki stojąca na stoku Krzemionki. Tak tragicznie i smutno zakończyła się historia XIV wiecznej, modrzewiowej świątyni w Witanowicach”.
Dziś po 50–ciu latach, choć żyjemy już w innych warunkach, mamy piękny kościół, w którym możemy się modlić, o który dbają parafianie pod czujnym duszpasterskim okiem Ks. Kan. Józefa Wróbla, to jednak nie chcemy pozwolić, aby zaginęła pamięć o tym naszym wielkim zabytkowym skarbie. Dlatego miejsce, w którym stał 300 letni kościół otaczany jest szczególną troską parafii. Tu stoi krzyż i upamiętniający pomnik w kształcie bryły kościoła z historycznymi datami. Do tego miejsca, co roku przybywa procesja Bożego Ciała, do pierwszego z budowanych ołtarzy. Modlimy się tu za całą naszą wspólnotę parafialną, za kapłanów pracujących w niej i prosimy o nowe powołania kapłańskie i zakonne. Także w tym miejscu zatrzymuje się procesja zdążająca na cmentarz w dniu Wszystkich Świętych. Modlimy się w tzw. wypominkach za Zmarłych.
Chcąc na nowo przypomnieć wszystkim jaki wielki zabytek kultury chrześcijańskiej nasza parafia i nasze okolice utraciły, zorganizowaliśmy w naszej Izbie Regionalnej wystawę zdjęć i zapisków dotyczącej kościoła. Dziękujemy wszystkim, którzy zaangażowali się w przygotowanie tej wystawy, wszystkim Parafianom, którzy chętnie udostępnili zdjęcia ze swych zbiorów rodzinnych oraz chętnie udzielili wywiadów. Dziękujemy także za udostępnione eksponaty w tym makietę drewnianego kościoła i wiele, wiele cennych historycznych pamiątek.
Gorąco zapraszamy do obejrzenia wystawy, a także prosimy wszystkich, którzy chcieliby współtworzyć dalszą jej część poprzez udostępnienie ze swoich archiwów rodzinnych zdjęć związanych z historią naszej Wspólnoty Parafialnej. Porosimy w tej sprawie o kontakt z Ks. Proboszczem. Ufamy, że uda nam się wspólnie ocalić od zapomnienia to, co stanowi cenną kartę historii naszej Parafii.
katecheta Edyta Bliźnik